Czarna skrzynka

Naturalnie nie wytrzymałam i mimo że jeszcze nie zdołałam zrealizować mojego zamiaru polegającego na nieoglądaniu nowych filmów póki nie napiszę na blogu (choćby krótkiej) wzmianki o każdym filmie obejrzanym w tym roku, złamałam się.W dodatku przybył mi nie jeden, ale kilka tytułów do omówienia. Teraz jest „ciężki” czas dla kinomanów;-). W repertuarze kin obficie pojawiają się tytuły z niedawnej rozgrywki o Złote Globy i te konkurujące w wyścigu po Oscary. Zacznę jednak od mniej oczywistego wyboru.

Wczoraj, tj. 26 stycznia 2017 roku, obejrzałam z przyjemnością włoski film Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (Perfetti sconosciuti, 2016) w reżyserii nieznanego mi wcześniej Paolo Genovese. Film, który zaliczyłabym do uwielbianej przeze mnie kategorii „małych, wielkich filmów”, czyli tych skromnych, mniej znanych i reklamowanych, często odkrytych przypadkowo. Czekałam na ten seans od lata, kiedy to na festiwalu Nowe Horyzonty nie udało mi się go zobaczyć (mówiąc tamtejszym slangiem kliknąć, a dokładniej to był jedyny raz, kiedy mój prywatny „snajper”zawiódł-to taki wewnętrzny żart, tylko dla wtajemniczonych). Koleżanki, które miały więcej szczęścia, bardzo film zachwalały. Obawiałam się, że Dobrze się kłamie… nie trafi w naszym kraju do dystrybucji, długo nic nie było wiadomo o premierze, traciłam już nadzieję. Jednak niepotrzebnie. Na początku tego miesiąca film wszedł na polskie ekrany. Doczekałam się, a tymczasem niewiele brakowało a umknął by mi sprzed nosa. Grano go w „moim” kinie tylko przez 3 tygodnie i wczorajszy pokaz był ostatnim, więc rzutem na taśmę zdążyłam, wcześniej ciągle coś wypadało.

Dobrze się kłamie… porusza zagadnienia bliskie chyba każdemu z nas, takie jak  zaufanie, lojalność i szczerość w relacjach z najbliższymi, tak w związkach miłosnych, jak i w przyjaźni. Najczęściej w zabawny, ale momentami też bolesny sposób kreśli portret dzisiejszych związków międzyludzkich, które okazują się bardzo prowizoryczne. Reżyser stosuje wielokrotnie w kinie wykorzystywany motyw zebrania kilku bohaterów w jednym miejscu (co zwykle prowadzi do konfrontacji). W tym przypadku jest to wspólna kolacja kilkorga przyjaciół. Genovese, nie daje nam czekać, aż bohaterowie zaczną odsłaniać swe prawdziwe oblicza. By ten proces przyspieszyć używa katalizatora w postaci…telefonu komórkowego. Uczestnicy kolacji podejmują ryzykowną, jak się okazuje, grę polegającą na wyłożenie na stół swoich telefonów i dzielenie się ze współbiesiadnikami każdą wiadomością czy połączeniem telefonicznym, jakie pojawią się podczas wspólnego wieczoru. Telefon komórkowy zostaje tutaj określony mianem osobistej czarnej skrzynki, która rejestruje wiele szczegółów z życia, jakich nie chcielibyśmy ujawniać nawet żonie/mężowi czy najlepszym przyjaciołom.

Polski tytuł filmu Dobrze się kłamie…jest chwytliwy, nie tak nieudolny jak większość tłumaczeń, niemniej jednak oryginalny Perfetti sconosciuti, czyli jak rozumiem Idealni nieznajomi czy Idealnie nieznajomi, lepiej oddaje sedno sprawy poprzez zestawienie raczej nieprzystających, zaprzeczających sobie słów (coś w stylu uczciwy złodziej). Film obnaża tą przykrą prawdę, jak wiele często nie wiemy o drugiej osobie, jak nie potrafimy się zdobyć na szczerość, brak nam odwagi, a oszukując kogoś, tak na prawdę oszukujemy siebie.

Ponadto w trakcie burzliwego spotkania, zostaje zasygnalizowanych kilka innych, poza kruchością i fasadowością więzów międzyludzkich, bolączek współczesności (oddawanie rodziców do domu opieki, operacje plastyczne jako sposób na odnalezienie szczęścia). Włoski reżyser stawia trafną diagnozę społeczną, nikogo jednak nie osądza, a całości dodaje szczyptę magii. Nie będę więcej zdradzać. Wspomnę tylko jeszcze o polskim akcencie pojawiającym się w filmie. Mianowicie jedną z głównych ról z powodzeniem gra Kasia Smutniak. W rodzimym kraju prawie nieznana, natomiast radząca sobie całkiem nieźle we włoskich produkcjach.

Dodaj komentarz